Ostatnio miałam krótką przerwę w blogowaniu jednak tylko w blogowaniu z włosami działałam i działam z równym zapałem jak na początku włosomaniactwa.
Efekt olejowania włosów i picia drożdży.
We wcześniejszych postach część z was pisała, że mam piękne włosy.
Fakt nie były one w tragicznym stanie, ale zdjęcia nie oddawały w pełni
wyglądu moich kłaczków. Myślałam, że jak przefarbuje pozostałości po
ombre
na ciemniejszy kolor to będzie w porządku. Jednak zniszczone włosy nie
zniknęły. Podjęłam więc ''drastyczną'' decyzję wybrałam się do
fryzjerki, która obcięła z długości 10 cm .
Żal mnie ogarniał, jak
widziałam lądujące kosmyki na ziemie. Jednak długo nie trwał. Po
wystylizowaniu fryzurki nie mogłam przestać głaskać włosów.
TAAKIE ZDROWIUTKIE! Kosztem 10 cm, ale było warto!
Włosy podcięłam 15 grudnia. Dziś mamy 4 lutego więc zdążyły odrosnąć.
Myślę, że dość sporo sobie odrosły, zwłaszcza że od 2 grudnia codziennie
spożywam magiczny eliksir na porost włosów czyt., drożdże. Dodam
porównanie. Z góry wybaczcie mi te zdjęcia- jedno robione wieczorem z
fleszem drugie robione przy świetle dziennym jednak na wyzwalaczu
(ciężko samej sobie zrobić ostre zdjęcie), Ale do porównania się nadaje
:)
16 grudnia 2015 4 luty 2016
Żałuje, że nie zmierzyłam włosów, ale na zdjęciu widać ładny przyrost.